Posted by jubileusze2014 in Artykuły, Źródła | 0 Comments
Przetrwanie
PRZETRWANIE JEZUITÓW NA BIAŁORUSI
W czerwcu 1780 roku, cesarz austriacki Józef II spotkał carycę Katarzynę Wielką w Mohylewie, mieście białoruskim, znajdującym się w granicach Polski aż do pierwszego rozbioru, który miał miejsce osiem lat wcześniej. Jednym z miejsc uhonorowanych wizytą dwojga imperatorów było kolegium prowadzone przez jezuitów. Zakon skasowany przez papieża w 1773 roku, pod presją królów z katolickiej dynastii Burbonów mógł kontynuować swoje istnienie na dawnych terytoriach Rzeczpospolitej, które teraz należały do Cesarstwa Rosyjskiego. Dlaczego? Zapytał cesarz Józef II. Biskup Mochylewa, który nie był wielkim przyjacielem jezuitów, odpowiedział lakonicznie: „Ludzie potrzebują jezuitów, cesarzowa tak postanowiła i Rzym nie sprzeciwił się”.
Taka sama odpowiedź została udzielona przez ojca Stanisława Czerniewicza SJ (1728-1785) prowincjała tej ostatniej istniejącej prowincji Towarzystwa. Pod jego jurysdykcją pozostawało dwustu jezuitów pracujących w czterech kolegiach, dwóch rezydencjach i w kilku miejscach objętych misjami. Dla kontrastu, przed kasatą Towarzystwo liczyło 23 000 zakonników na całym świecie. Jezuici pozostali na Białej Rusi mieli dwa problemy, którym musieli stawić czoła: Jak reanimować i napełnić nowym życiem umierające ciało Towarzystwa oraz jak zachować jedność i niezależność w obliczu gróźb i trudności stwarzanych przez biskupa Mohylewa i nuncjusza apostolskiego w Warszawie – przedstawicieli rzymskiego stronnictwa anty-jezuickiego. W 1779 roku ojciec Czerniewicz, z dużą dozą dyplomacji i bez narażania się biskupowi, podjął starania otrzymania pozwoleń na otwarcie nowicjatu i zwołania kongregacji generalnej u gubernatora generalnego. Jego głównym celem była ojcowska troska o losy całego Towarzystwa i wypełnienie pustki powstałej po śmierci o. Generała Lorenzo Ricci w Castel Sant’Angelo w 1775 roku.
Ojcowie zgromadzili się w Połocku w październiku 1782 roku, udzielając Czerniewiczowi pełnej władzy przełożonego generalnego. Na ówczesny moment, wyczekując pomyślnych czasów dla Towarzystwa przyjął on tytuł stałego wikariusza generalnego. Czerniewicz, posiadający wiele cnót i talentów osobistych próbował nawiązać kontakt z jezuitami pozostającymi poza granicami Imperium rosyjskiego. Po swym wyborze przez kongregację generalną, w licznych egzortach skierowanych do współbraci zachęcał ich by „byli przebiegli jak węże i nieskazitelni jak gołębice” (Mt, 10, 16). Dzięki swym zdolnościom dyplomatycznym uzyskał on w znacznym stopniu ciągłość opieki Carycy i ustną aprobatę papieża Piusa VI dla wciąż istniejącego Towarzystwa na Białej Rusi.
Pośród trzech głównych protagonistów przetrwania Towarzystwa, wskazanych przez biskupa Mohylewa – ludu, carycy (czy bardziej ogólnie władz państwowych) i papieża – pierwszy i trzeci byli najbardziej pasywni. Pius VI był osobiście przychylny jezuitom, ale zmuszony do działań z największą ostrożnością z obawy przed wywołaniem gniewu dworów królewskich Burbonów oraz związanych z nimi członków Kurii Rzymskiej. Obawa ta była silniejsza niż wpływ carycy Katarzyny. Prawdą jest, że w latach dziewięćdziesiątych XVIII wieku, dzięki Rewolucji Francuskiej i wojnom napoleońskim, liczni wrogowie Towarzystwa zniknęli lub zmienili o nim zdanie, ale Pius VI jako głowa Państwa Kościelnego stał się bardziej ofiarą kryzysu europejskiego i zmuszony był do podążania za zdaniem możnych.
W 1794 roku wyraził on słowną zgodę na przywrócenie Towarzystwa w Księstwie Parmy. Następstwem jego decyzji było wysłanie trzech jezuitów białoruskich na teren księstwa aby założyli tam domy zakonne. Następca Piusa VI, Pius VII wykazał się większą odwagą: w 1799 roku, po wyborze nowego wikariusza generalnego, car Paweł I Piotrowicz (1796-1801), bardzo oddany jezuitom, napisał do Papieża prosząc o publiczne, oficjalne uznanie Towarzystwa Jezusowego na podległych mu terytoriach. Papież w odpowiedzi wydał breve datowane na 7 marca 1801 roku. Dwa lata później, w odpowiedzi na list o. Gabriela Grubera (1740-1805), niedawno wybranego na nowego przełożonego generalnego Białej Rusi, papież Pius VII uznał wielkie korzyści dla religii płynące z prac Towarzystwa.
W 1804 roku, przywrócił on istnienie Towarzystwa w Królestwie Neapolu. W 1806 roku został beatyfikowany neapolitański jezuita o. Franciszek de Geronimo. Papież Pius VII zrobiłby z pewnością więcej dla Towarzystwa w tym czasie gdyby nie porwanie go i przetrzymywanie na terytorium Francji przez Napoleona. Po uwolnieniu i powrocie do Rzymu w 1814 roku, jego pierwszym oficjalnym dokumentem był dekret wskrzeszenia Towarzystwa Jezusowego na całym świecie. W dokumencie tym papież pisał: Powinniśmy czuć się winni w oczach Boga z powodu wielkiego grzechu, jeśli naprzeciw wielkich niebezpieczeństw, na które chrześcijaństwo jest narażone, nie przyjęlibyśmy specjalnej pomocy, którą Boża Opatrzność daje nam teraz do dyspozycji.
Przed 1773 r. blisko dwie trzecie jezuitów pracowało w kolegiach, szkołach i seminariach, jedna piąta w misjach zagranicznych potwierdzając apostolski charyzmat zakonu jako ukierunkowany na formację neofitów – religijną i kulturalną zarazem. Na Białej Rusi jezuici byli przeznaczeni do tych samych zadań. Dzięki wykonywanej pracy zdobyli oni łaskę i przychylność carycy Katarzyny. Na jej prośbę, ojciec Czerniewicz otworzył studia dla formowania nauczycieli nauk przyrodniczych w kolegium w Połocku, które rozwijały się pod kierunkiem o. Gabriela Grubera. Ten utalentowany jezuita cieszył się zaufaniem carycy jak i jej następcy cara Pawła I Piotrowicza, którzy na jego sugestiach oparli znaczną część reformy szkolnictwa wyższego na terenie Rosji.
Podczas swego panowania, Paweł fundował nowe szkoły i kolegia jezuickie, pośród których znalazł się internat dla młodzieży szlacheckiej w Petersburgu. Oddał on również pod opiekę jezuitów katolicką Parafię św. Katarzyny w stolicy Imperium. Dowodem widocznego uznania dla jezuitów w Rosji był pogrzeb ojca Gabriela Grubera w 1805 roku, który zmarł na skutek wstrząsu doznanego po pożarze w jego domu. Kościół był wypełniony do tego stopnia, iż trzeba było zamknąć drzwi przed ciągle napływającymi studentami. Także i zwykli ludzie opłakiwali o. Grubera, który na prośbę cara Aleksandra I wysyłał jezuitów na wschodnie i zachodnie krańce Imperium Rosyjskiego aby pracowali jako duszpasterze katolickich Niemców osiadłych na trudnych terenach rosyjskich.
Ponadto, w 1803 r. o. Generał wcielił na nowo do Towarzystwa jezuitów z Brytanii i Ameryki, kładąc w ten sposób fundamenty pod utworzenie tych prowincji. Ostatnim projektem apostolskim Grubera, na miesiąc przed śmiercią, było wysłanie trzech jezuitów do pomocy ojcu Louis’owi Poirot, liczącemu 80 lat ostatniemu jezuicie pracującemu w Chinach. Niestety, nie udało im się opuścić Europy gdyż ich podróż zakończyła się przedwcześnie w Lizbonie w 1807 roku.
Roztropność węży, konieczna w kontaktach z książętami i możnymi, nie była pierwszą cnotą nowego przełożonego generalnego o. Tadeusza Brzozowskiego (1749-1820), najważniejszego protagonisty przetrwania Towarzystwa Jezusowego. Podczas jego rządów jezuici w Rosji doświadczyli wielkiej nieprzyjaźni ze strony kleru prawosławnego, wpływowych członków rządu i dworu carskiego, jak i ze strony samego cara Aleksandra. Pomimo wzrostu liczby jezuitów do 360 w 1820 r., Brzozowski nie mógł zrobić wiele poza obroną istniejących dzieł i projektów, zapoczątkowanych przez jego poprzedników. Jezuici, którymi dysponował, nie mogli opuszczać terytorium Rosji: na Syberii, Kaukazie lub Krymie. Pewna liczba zakonników zmuszona była do ucieczki w następstwie inwazji Napoleona na ziemie rosyjskie w 1812 roku. Czternastu z nich zmarło opiekując się więźniami chorymi i rannymi na skutek tej kampanii.
Starania o przywrócenie Towarzystwa i pertraktacje z możnymi i głowami państw Brzozowski zostawił innym jezuitom, przebywającym poza granicami Białej Rusi: świętemu Józefowi Pignatelli we Włoszech, czy słudze Bożemu Pierre’owi de Clorivière we Francji, któremu udało się uzyskać sekretne poparcie dla jezuitów u króla Ludwika XVIII.
Pomoc w staraniach o przywrócenie Towarzystwa często przybywała także od hierarchów Kościoła, w tym od byłych jezuitów, piastujących wysokie stanowiska takich jak biskup Baltimory John Caroll i Thomas Betagh, który był wikariuszem generalnym w Dublinie, albo jeszcze od kardynałów jak dwaj Sekretarze Stanu papieża Piusa VII; byli to kardynałowie Consalvi i Pacca, którzy początkowo mieli negatywne opinie o jezuitach. Kardynał Pacca tak oto wyrażał się o konieczności przywrócenia Towarzystwa w Kościele: Uważałem za fanatyczne twierdzenie, że Kościół bez jezuitów nie może trwać i istnieć, gdyż istniał on wiele wieków zanim Towarzystwo zostało założone, ale gdy widzę efekty Rewolucji Francuskiej i kiedy naprawdę dobrze zrozumiałem czym jest jansenizm, pomyślałem i myślę, że bez jezuitów Kościół znajduje się w bardzo złej sytuacji. W innym miejscu dodał: Władcy narodów odkryją, że jezuici umocnią ich panowania zachowując religię.
Car Aleksander I nie przekonał się do słów kardynała Pacca. W 1816 roku usunął jezuitów z Petersburga i z Moskwy, a w marcu 1820 roku wydał ukaz nakazujący jezuitom opuszczenie Rosji. Ojciec Generał Brzozowski, który stał się wirtualnym więźniem w Rosji, zmarł kilka dni przed ogłoszeniem ukazu. Przed śmiercią Brzozowski mianował wikariuszem generalnym jednego z jezuitów przebywających we Włoszech. W ten sposób Kongregacja Generalna, która miałaby za zadanie wybranie nowego przełożonego generalnego, mogłaby odbyć się w Rzymie, blisko Wikariusza Chrystusa, jak w czasach przed kasatą zakonu.
W mowie pogrzebowej, w znaczący sposób, wymieniono zasługi zmarłego generała Brzozowskiego w trosce o wskrzeszenie nowych prowincji i powrót do nich jezuitów po przywróceniu zakonu, w umacnianiu współbraci w jedności i rozpalaniu miłości do powołania, które otrzymali, na wzór pierwszych ojców Towarzystwa.
Jeśli Towarzystwo po przywróceniu chciało być prawdziwym Towarzystwem, musiało powrócić jak najwierniej do tradycji kształtujących je w czasach jego istnienia przed kasatą. W rezultacie, trzecia Kongregacja Generalna, która zebrała się w Połocku w 1799 roku podczas rozważań nad promocją ducha zakonnego i troską o życie wspólne ogłosiła, że w tym zakresie wystarczające jest zachowanie dyrektyw i dekretów poprzednich Kongregacji. W czasie tych czterech dziesięcioleci właściwym i ważnym było zastosowanie w praktyce słów Ewangelii przypomnianych przez o. Czerniewicza przebiegli jak węże i nieskazitelni jak gołębice. Oznaczało to w obliczu trudności bycie wspaniałymi zakonnikami, dogłębnie związanymi z Głową Towarzystwa – Jezusem Chrystusem.
Jeszcze mocniej niż kompetencje i talenty wielkich ojców tego czasu – Czerniewicza i Grubera podkreślano i doceniano ich pokorę, poświęcenie i zamiłowanie do modlitwy, której poświęcali wiele godzin w dzień i w nocy. Jeśli więc chce się wskazać największego protagonistę tych czasów trudnych dla Towarzystwa, oprócz książąt, papieży i ludzi, dla których jezuici się poświęcali w ich pracach, należy, razem z o. Czerniewiczem zwrócić wzrok ku Najświętszemu Sercu Jezusa.
Według jednego z biografów o. Czerniewicza, Serce Jezusa było dla niego schronieniem i ucieczką w chwilach prób, zwątpień i niebezpieczeństw, którym stawiał czoła. Powierzał on Najświętszemu Sercu Jezusa zachowanie Towarzystwa na ziemiach rosyjskich oraz jego przywrócenie na całym świecie.
Wydaje się, że jego współbracia zgadzali się z nim, gdyż na koniec Kongregacji Generalnej, mającej wybrać jego następcę po jego śmierci, w 1785 roku postanowiono, że modlitwa do Serca Jezusa będzie dodawana codziennie na koniec litanii do wszystkich świętych. Towarzystwo Jezusowe na całym świecie, po jego przywróceniu, pozostało wierne tej praktyce aż do odnowy, która nastąpiła po Soborze Watykańskim II.
Marc Lindeijer SJ Asystent Postulatora Generalnego Towarzystwa Jezusowego dla Anuario AD 2014
z francuskiego tłumaczył Krzysztof Faltus SJ