Posted by jubileusze2014 in Aktualności, Artykuły | 0 Comments
(NIE)PRZERWANA CIĄGŁOŚĆ HISTORII TOWARZYSTWA
Aut sint ut sunt, aut non sint (Niech będą jacy są, albo niech ich w ogóle nie będzie), miał powiedzieć papież Klemens XIII, gdy przedstawiono mu projekt wprowadzenia we francuskich prowincjach Towarzystwa takich zmian, które praktycznie uniezależniłyby je od generała zakonu (rzekomo miało to zapobiec wypędzeniu jezuitów z tego kraju, co nastąpiło w 1764 r.). Dla papieża było oczywiste, że mieli oni pozostać tym czym byli, w przeciwnym wypadku samo ich istnienie nie miało sensu.
Podobne pytanie o tożsamość zakonu stawiano wiele razy i to już od samego początku jego istnienia. Często miało to miejsce w kontekście kryzysu i różnego rodzaju wewnętrznych napięć, jak np. na przełomie XVI i XVII w. czy w dobie posoborowych zmian ostatnich dziesięcioleci. Sint ut sunt, powtarzali wtedy jezuitom kolejni następcy Klemensa XIII, zaś samo napięcie pomiędzy wiernością charyzmatowi zakonu a zmieniającymi się okolicznościami w jakich przychodziło im go realizować wydaje się być stale obecne w ich historii.
W dawnych i nowszych, nierzadko burzliwych, dyskusjach na ten temat powraca kwestia ciągłości dziejów Towarzystwa Jezusowego, bądź – szerzej rzecz ujmując – ciągłości Kościoła i sposobu w jaki jezuici weń się wpisują. Czy można sobie wyobrazić zakon bez modlitwy w chórze? – pytano w XVI w., gdy Paweł III aprobował plan św. Ignacego i jego pierwszych towarzyszy. Jak pokazuje historia (włącznie z krótkim epizodem, kiedy to Paweł IV zobowiązał jezuitów do chóru!), nowość tego projektu odbiegała znacznie od przyjętych do tamtego czasu wzorców, stawiając (wg niektórych) pod znakiem zapytania ciągłość tradycji życia zakonnego w Kościele. W dziejach jezuitów nie brak innych przykładów, gdzie stawiano podobne pytania o to, na ile można oddalić się od ustalonych wzorców zachowując jednak wierność własnemu charyzmatowi. Czy może dziwić, że miało to miejsce po 1814 r., gdy Towarzystwo odbudowywało się po kilkudziesięcioletnim okresie kasaty? Różnice zdań pomiędzy jezuitami na temat żywotnych dla zakonu kwestii doprowadziły wówczas do poważnego kryzysu, który zażegnała dopiero Kongregacja Generalna z 1820 r.
Jednym z dyskutowanych wówczas tematów, który zresztą doczekał się własnej historiografii oraz pokaźnej literatury, była kwestia ciągłości (bądź jej braku) dziejów Towarzystwa Jezusowego po 1773 r. Dokładniej chodziło o to, jak traktować ów szczególny w naszej historii epizod, kiedy to zakon przetrwał na ziemiach imperium rosyjskiego, gdzie nigdy nie ogłoszono kasacyjnego breve Klemensa XIV. Czy jezuici, którzy po pierwszym rozbiorze Polski znaleźli się pod panowaniem rosyjskim, byli – formalnie rzecz biorąc – zakonnikami również po 21 VII 1773 r. (data widniejąca na Dominus ac Redemptor)? Pytanie istotne, gdyż od odpowiedzi na nie zależy, czy zakon przywrócony do życia w 1814 r. przez Piusa VII jest tym samym, który skasował jego poprzednik, czy też innym. Łatwo domyśleć się, że daleko idące konsekwencje jakiejkolwiek odpowiedzi nie ograniczają się do nawiasu w tytule obecnego artykułu. Jeśli bowiem odpowiemy przecząco, jak miało to miejsce u wielu autorów, którym trudno zarzucić nadmiar sympatii do jezuitów, oznaczałoby to, że od 1814 r. mamy do czynienia z zakonem, który owszem nawiązuje do charyzmatu ignacjańskiego, ale nie jest tym samym Towarzystwem, które założył św. Ignacy Loyola w 1540 r. Kwestia nie jest bynajmniej jedynie akademicka, gdyż dotyczy charakteru zakonu i tożsamości jego członków.
Ponieważ następstwa wydawały się być poważne, od samego początku jezuici oraz historycy życzliwie nastawieni do zakonu starali się wykazać, że w jego dziejach nie ma żadej przerwy, zaś ogólnie przyjęty podział na tzw. „stare” i „nowe” Towarzystwo ma charakter jedynie umowny. Innymi słowy mówiąc, nawias w tytule artykułu nie jest potrzebny, za to nie obejdzie się bez cudzysłowu w obu cytowanych teraz przymiotnikach.
Temat stał się przedmiotem debaty (głównie historyków), która odżywała od czasu do czasu, nasilając się niekiedy w szerszym kontekście XIX-wiecznej polemiki antyjezuickiej, bądź nawet wewnątrzkościelnych dyskusji, np. przy okazji przygotowań do kanonizacji św. Józefa Pignatellego. Zwolennicy obu tendencji przeleli jeśli nie morze, to co najmniej spore jezioro atramentu wypełniając swoimi publikacjami niejedną półkę bibliotecznych magazynów, a wszystko po to, by udowodnić własne stanowisko szermując argumentami, gdzie kolejne „za” i „przeciw” tezy o ciągłości historii Towarzystwa poparte są niezliczonymi cytatami przeróżnych dokumentów (co do prawdziwości niektórych są bardzo poważne zastrzeżenia). Cała ta dyskusja przypomina dwugłos, gdzie na każdy argument jednej strony, druga strona odpowiada kontrargumentem. Na użytek obecnego artykułu można by zacytować kilka z nich:
- „za”: Breve Dominus ac Redemptor nigdy nie zostało ogłoszone w Rosji, a do wejścia w życie jego dyspozycji takie formalne ogłoszenie było konieczne w każdej wspólnocie zakonnej. Dopiero wtedy dokument nabierał mocy prawnej, kasata miała miejsce a jezuici stawali się eks-jezuitami. Ponieważ nic takiego w Rosji nie nastąpiło, tamtejsi jezuici byli nadal zakonnikami, a samo Towarzystwo dzięki temu przetrwało i możemy mówić o nieprzerwanej ciągłości jego dziejów.
- „przeciw”: Jezuici zręcznie wykorzystali nadarzającą się okazję do tego, by powołując się na wolę Katarzyny II nie wypełnić polecenia papieża nakazującego rozwiązanie zakonu. Ponieważ tego nie uczynili, okazali się nieposłuszni, a sama ich egzystencja była bezprawna aż do 1801 r., kiedy to Pius VII uznał ich istnienie i uregulował ich prawną sytuację.
- „za”: Przetrwanie zakonu w Rosji nie było oznaką nieposłuszeństwa wobec papieża. Sami jezuici prosili carycę o pozwolenie na podporządkowanie się woli Klemensa XIV. Na jej wyraźny rozkaz musieli pozostać na swoich placówkach. Podobne polecenia otrzymali w 1773 r. od biskupów miejsca, w których gestii leżało przeprowadzenie kasaty w porozumieniu z władzami cywilnymi. Na kolejne pytania jezuitów, jak mają się zachować, nie otrzymali odpowiedzi od biskupów polskich, ani od nuncjusza z Warszawy, zaś będący na usługach Katarzyny biskup Siestrzencewicz wypełniał rozkazy swej pani.
- „przeciw”: Wiedząc, jaka była wola Klemensa XIV, jezuici powinni byli się podporządkować.
- „za”: Kasata była na papieżu wymuszona przez dwory burbońskie, głównie przez Hiszpanię. Klemens XIV nie był przeciwny przetrwaniu jezuitów na Białorusi. Niektórzy utrzymywali nawet, że w 1774 r. napisał do Katarzyny II prywatny list w tej sprawie.
- „przeciw”: Nigdy nie znaleziono takiego listu pomimo poszukiwań w archiwach rosyjskich i innych. Historia listu to wymysł jezuitów bądź ich zwolenników mający na celu uzasadnienie ich oporu wobec zaleceń Stolicy Apostolskiej. Podobnie fałszywa jest tzw. Retractatio – dokument, w którym Klemens XIV miałby tuż przed śmiercią odwołać kasatę, wyrazić żal i wezwać swego następcę do przywrócenia Towarzystwa (ten tekst jest znany i był nawet publikowany).
- „za”: Znana jest ustna aprobata Piusa VI z 1783 r., której prawdziwość poświadczył Jan Benisławski, wysłannik Katarzyny II do Rzymu i późniejszy biskup pomocniczy mohylewski.
- „przeciw”: Jako ek-jezuita Benisławski nie zasługuje na wiarę, podczas gdy oficjalne stanowisko papieża w tej sprawie zostało wyrażone w breve Piusa VI z samego roku do Burbonów, gdzie jasno wypowiada się on przeciwko jezuitom w Rosji.
- „za”: Celem tego breve było jedynie uspokojenie dworu hiszpańskiego, zaniepokojonego otwarciem przez białoruskich jezuitów nowicjatu. Prawdziwe intencje papieża widoczne są w innych jego listach, np. w jego korespondencji z księciem Ferdynandem z Parmy, z której wynika, że był on jezuitom przychylny, ale nie mógł tego wyrazić oficjalnie z powodu zdecydowanie antyjezuickiej postawy Madrytu.
To jedynie niektóre z wielu argumentów, jakimi posługiwali się autorzy licznych publikacji poświęconych tej problematyce. Ich lista jest oczywiście dłuższa niż ramy obecnego artykułu, a sam temat godny wolnego od emocji i polemik pióra.
Wracając do tezy o nieprzerwanej ciągłości dziejów Towarzystwa, wydaje się, że sami jezuici nie zawsze byli konsekwentni w jej przyjęciu i obronie. Kryzys wokół Kongregacji Generalnej z 1820 r. dotyczył przecież właśnie ważności profesji składanych w Rosji, a więc dokładnie pytania o legalność istnienia tam jezuitów po 1773 r. Argumenty wysuwane przez tych, którzy ich nie uznawali tych ślubów musiały być poważne, skoro sam Pius VII specjalnym dokumentem uznał ważność rzeczonych profesji. Nie było to wcale równoznaczne z przyjęciem argumentów tych, którzy poddawali je w wątpliwość, gdyż papież zaznaczył, że uznaje śluby na wypadek gdyby istniała jakakolwiek potrzeba ich sanacji. Kryzys zażegnano, a główni jego autorzy zostali wykluczeni z Towarzystwa. Temat jednak powracał od czasu do czasu, np. przy okazji publikacji poświęconych osobie Klemensa XIV. Od końca XVIII w. aż do chwili obecnej, osoba i dzieło tego papieża, a zwłaszcza jego rola w procesie kasaty zakonu były i pozostają przedmiotem przeciwstawnych sobie sądów. Kiedy w latach 30-tych ubiegłego stulecia w ramach tych dyskusji wywiązała się żywiołowa polemika między jezuitami a franciszkanami, Pius XI musiał nakazać obu stronom milczenie. Na szczęście ów zakaz dzisiaj już nie obowiązuje i można mieć nadzieję, że obecny jubileusz dwustulecia wskrzeszenia Towarzystwa stanie się okazają inspirującą historyków nie do kontynuowania polemik, ale do pogłębienia studiów nad tym okresem naszych dziejów.
Robert Danieluk SJ Archivum Historicum Societatis Iesu – Rzym
(Artykuł jest skróconą wersją tekstu opublikowanego przez autora w Annuario AD 2014)